Aż 61 proc. osób cierpiących na przewlekłe choroby skóry w trakcie izolacji społecznej korzystało z konsultacji lub wizyty u dermatologa. Zdecydowana większość z nich odbyła się zdalnie: 41 proc. online, a 36 proc. – przez telefon. Po początkowych problemach część pacjentów przekonała się do zdalnych konsultacji z lekarzem i zamierza z nich korzystać także po zakończeniu pandemii. To jednak alternatywa tylko dla tych pacjentów, którzy są w trakcie wielomiesięcznego, stałego leczenia, a choroba jest pod kontrolą. W przypadku cięższych chorób dermatologicznych, o zaostrzonym przebiegu, konieczny jest jednak bezpośredni kontakt z lekarzem i dokładne obejrzenie zmian skórnych.
– Nie robiliśmy wcześniej konsultacji online, więc trzeba było od początku nauczyć się je prowadzić. Początkowo nie było to proste. Niełatwo było też przekonać pacjentów, że konsultacja online jest tak samo wartościowa jak tradycyjna forma kontaktu z lekarzem – mówi agencji Newseria Biznes dr Ivana Stanković, dermatolog-wenerolog z Kliniki Dermea, członek Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego.
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez SW Research dla Galderma na przełomie maja i czerwca, 61 proc. osób cierpiących na przewlekłe choroby skóry w trakcie izolacji społecznej korzystało z konsultacji lub wizyty u dermatologa. 41 proc. z nich odbyło się online, a 36 proc. – przez telefon. Jak podkreśla dermatolog, wizyty zdalne w tym trudnym epidemiologicznie okresie były koniecznością, bo niektóre problemy dermatologiczne wymagają natychmiastowej konsultacji lekarza, a jeszcze inne wymagają kontynuacji leczenia. Zainicjowana właśnie przez Galdermę kampania #WłączLeczenie będzie uświadamiać pacjentów, dlaczego w przewlekłych chorobach skóry niewskazane jest przerywanie terapii.
– To są choroby nawracające, a nieleczone lub leczone nieprawidłowo mogą trwać latami – podkreśla dr Ivana Stanković. – Dla przykładu nieleczony trądzik młodzieńczy może trwać wiele lat i pozostawić blizny potrądzikowe, które będą nie do usunięcia. Z kolei w przypadku trądziku różowatego, który jest chorobą nawracającą, brak leczenia może spowodować, że stan będzie się pogarszał i na późniejszych etapach terapia będzie już bardzo trudna.
Zdalne wizyty sprawdzają się także w przypadku pacjentów, którzy potrzebują tylko odnowić receptę na dotychczas stosowane leki i preparaty.
– To, że mamy możliwość wystawiania e-recept, bardzo pomogło w zdalnej pracy – mówi specjalistka z Kliniki Dermea. – Przy dobrej kamerze i jakości połączenia można dokładnie obejrzeć zmiany skórne i bez problemu je ocenić, o ile nie wymagają np. dermatoskopii. Czasami jeszcze przed taką konsultacją pacjenci sami się do niej przygotowują i wysyłają zdjęcia, które oglądam i porównuję podczas wideokonsultacji. To się naprawdę sprawdza.
Zdalne konsultacje z lekarzem nie są jednak alternatywą dla wszystkich. W przypadku cięższych chorób dermatologicznych, o zaostrzonym przebiegu, konieczny jest bezpośredni kontakt z lekarzem i dokładne obejrzenie zmian skórnych.
– Czasami muszę zbadać pacjenta i obejrzeć zmiany pod dermatoskopem, a czasem pobrać wycinek – mówi dr Ivana Stanković. – Na Zachodzie teledermatologia jest uskuteczniana od lat. U nas dopiero pandemia spowodowała, że przyjęło się to rozwiązanie.
Część pacjentów przekonała się do zdalnych konsultacji z lekarzem i zamierza z nich korzystać także po zakończeniu pandemii. Nie wszystkie przypadki wymagają bowiem bezpośredniego kontaktu, a konsultacje online lub przez telefon są wygodniejsze i mniej czasochłonne. Jak wynika z badania SW Research, chęć korzystania ze zdalnych konsultacji dermatologicznych po ustaniu pandemii jednoznacznie deklaruje 34 proc. pacjentów (taki sam jest odsetek wciąż niezdecydowanych).
Jak wynika z badania SW Reaserch, do skorzystania ze zdalnej wizyty pacjentów przekonuje głównie znajomość z lekarzem i zaufanie do niego (dermatolog znał stan skóry pacjenta). 4 na 10 chorych wybrało tę formę, ponieważ była jedyną dostępną opcją konsultacji z dermatologiem. Trzecim najczęstszym powodem była pilna potrzeba uzyskania e-recepty na kontynuację leczenia, bez potrzeby bezpośredniego kontaktu z lekarzem.
Taka forma kontaktu z lekarzem może być też bardzo pomocna dla pacjentów z chorobami skóry, którzy mają trwałe zmiany np. w obrębie twarzy i ze względów psychologicznych niechętnie wychodzą z domu.
– Zwłaszcza w przypadku takich chorób jak trądzik różowaty jest udowodnione znaczenie aspektu psychologicznego. Ludzie przestają wychodzić z domu, ponieważ mają zmiany trądzikowe. Dla tych pacjentów przyjście do kliniki, przeprawa przez centrum miasta czy choćby przejście przez recepcję było dużym problemem. Jednak podczas konsultacji online jest tylko kontakt z lekarzem, który ich ogląda i to przez kamerę, a nie bezpośrednio – mówi specjalistka z Kliniki Dermea.
Badanie pokazuje też, że 1/3 pacjentów jest zadowolona ze zdalnych wizyt i uznała ten kontakt z lekarzem za wystarczający. Połowie natomiast brakowało jednak możliwości kontaktu „twarzą w twarz”. Trzech na czterech z tej grupy pacjentów uważa, że w trakcie bezpośredniej wizyty lekarz może dokładniej przyjrzeć się skórze i lepiej zdiagnozować problem. 60 proc. docenia tradycyjne wizyty za dokładniejszy wywiad medyczny i możliwość wykonywania przy okazji badań laboratoryjnych.
– Brak kontaktu „face to face” i możliwości porozmawiania z lekarzem to największa trudność dla pacjentów. Cenimy jednak możliwość omówienia wszystkiego osobiście. Problemem – choć nie w przypadku młodszych pacjentów – bywa też brak odpowiednich aplikacji i umiejętności obsługi Skype’a, WhatsAppa czy FaceTime’a. Dla pewnej grupy to jest duża przeszkoda – mówi dr Ivana Stanković.
źródło i fot: newseria.pl