– Mamy własne surowce, wszelkie hydrolaty tworzymy sami od początku. Wyjątkami są rośliny, które w Polsce nie występują, a na których obecności w kosmetykach nam zależy. Jest to jednak znaczna mniejszość surowców, które oferujemy i z których korzystamy podczas produkcji kosmetyków. Większość roślin pochodzi z naszego osobistego ogródka i na ich bazie budujemy nasze produkty – mówi Dominika Cianciara-Myga.
- Rozpoczęliście od tworzenia kosmetyków dla rodziny. Który z produktów był tym pierwszym?
Pierwszym z naszych kosmetyków był taki must have dla wszystkich Polaków, w tym dla nas, czyli krem do rąk i stóp. Odczuliśmy potrzebę, żeby taki kosmetyk powstał. Zauważyliśmy, że problem zrogowaciałej skóry u stóp jest dość poważny. Dodatkowo wiele osób ma suche, podrażnione dłonie i ciężko jest zdobyć produkt, który będzie dedykowany zarówno do stóp, jak i do dłoni. A przede wszystkim trudno zdobyć skuteczny w tym temacie produkt.
Zaczęliśmy tworzenie własnych receptur. Było to wiele prób. W końcu stworzyliśmy recepturę idealną, która podziałała zarówno na nas, jak i na naszych bliskich. To był początek do tego, żeby w ogóle powstała marka.
- To spowodowało, że postanowiliście poszerzyć grono odbiorców swoich kosmetyków?
Wszystkie pozytywne informacje, które dostaliśmy od naszych bliskich przekonały nas, że jesteśmy w stanie tworzyć coś, co jest dobrej jakości. Pozytywny odbiór rodziny sprawił, że poczuliśmy gotowość, żeby się tym podzielić dalej.
Dodatkowo w swoim zespole mamy Anię, która jest absolutną mistrzynią, jeśli chodzi o tworzenie receptur. Robi to ekspresowo, a przy tym jest niesamowicie cierpliwa. Podejmuje tysiące prób po to, żeby w końcu się udało. Mając Anię w teamie, wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie ruszyć dalej.
- Stworzyliście 10 zasad Bosphaery. Dlaczego?
Założenie było takie, że jeżeli chcemy, żeby powstała nowa marka, to ona na pewno nie może szkodzić środowisku naturalnemu. Musi być zgodna z tym, jak działa natura, nie będzie w nią ingerować. Ważny dla nas był też aspekt zdrowia i dobrego życia zwierząt. Stąd nie testujemy kosmetyków na zwierzakach. Korzystamy ze składników, które są dobrze przebadane, naturalne, na których temat mamy bardzo dużą wiedzę. Testowanie produktów na zwierzętach nie jest tu już potrzebne.
- Piszecie, że wasze kosmetyki są odwrotnością filozofii przemysłowej, czyli?
Przede wszystkim chodzi o to, że robimy je ręcznie. Stosujemy bardzo tradycyjne metody produkcji. Istotne jest dla nas, by nasze produkty wpisywały się w filozofię slow, nie ingerowały w środowisko naturalne, które jest dla nas bardzo ważne.
Tworzymy kosmetyki od początku, zaczynając od uprawy roślin we własnym ogródku, po zbieranie ich i wykorzystanie naturalnych właściwości. Oczywiście, jak wspominałam wcześniej, niektóre surowce musimy sprowadzać, jednak wciąż pracujemy nad zwiększeniem terenu własnych upraw. Podejście bliskości z naturą i dzielenie się tym z klientami, których też uważamy za członków naszej wielkiej rodziny, jest tym, co reprezentuje sobą Bosphaera. Chcemy się tego trzymać.
Większość roślin pochodzi z naszego osobistego ogródka i na ich bazie budujemy nasze produkty. Zasadziliśmy kilka tysięcy drzew i krzewów po to by w przyszłości pozyskiwane z nich surowce wykorzystywać do produkcji kosmetyków
- Czy planujecie nowości w najbliższym czasie?
Oczywiście. O jednej z nich mogę już powiedzieć, bo jest już dostępna w naszej ofercie. To odżywka do włosów w kostce, dla każdego rodzaju włosów, nieobciążająca i bardzo wydajna.
Dodatkowo oferujemy cudowne olejki eteryczne, oleje roślinne oraz nieustannie poszerzamy naszą ofertę hydrolatów. Pracujemy także nad kolejnymi cudami zero waste w formie kostki, ale o tym już przy następnej okazji.
Rozmawiała Karolina Jakubiec, redaktor portalu SerwisKosmetyczny.pl
Rozmowa zrealizowana podczas Ekotyki – Jesień w Katowicach – Targi kosmetyków naturalnych
fot: Bosphaera